NEO TOOLS TROPHY 4X4 BLIŻYN 2019

Ludzie!!! Co to była za impreza!!! Jeśli nie byliście - żałujcie...   

Jak wyglądają rajdy OFF ROADOWE, pisałem przy okazji naszego udziału w Lajtowym Pucharze Cobra w Piasecznie: https://fixero.com/porady/czym-to-zrobic/moto-2/cobra-lajtowy-puchar-4-x-4-2-edycja. Tam znajdziecie podstawowe informacje, na czym to wszystko polega. 

Tym razem sama forma rajdu była zupełnie inna

  • po pierwsze, impreza była dwudniowa
  • po drugie, nie było fotopieczątek, tylko klasyczne pieczątki do "przywalenia" na kratkowanej kartce, naklejonej na deseczkę z otworem i przymocowanej linką, w wybranym przez załogę miejscu samochodu, quada, zmoty. 
  • po trzecie, pieczątek do zdobycia na każdej próbie było dosłownie kilka (a nie kilkadziesiąt), ale za to dojazd do nich to był często prawdziwym hardcorem. 
  • po czwarte, wszystkie próby to były OS'y (odcinki specjalne),  gdzie liczył się czas przejazdu, a każde "niezdobycie" pieczątki to... minus 4 godziny do wyniku... spokojnie zdobyliśmy minus tydzień... 

DZIEŃ PIERWSZY 
Impreza zaczęła się już w piątek wieczorem. Na godzinę 18:00, nad zalew w Bliżynie koło Skarżyska-Kamiennej zjechały terenówki, zmoty i quady biorące udział w kategoriach PROTO, WALKA i QUAD. 

Przyjechaliśmy wcześniej, żeby rozstawić nasz namiot z narzędziami i materiałami promocyjnymi. O 18:00 byliśmy gotowi, żeby ruszać w tren.

Na piątek był przewidziany jeden odcinek i do zdobycia były 3 pieczątki - oczywiście na czas. Po krótkiej odprawie ruszamy. Na miejscu niezły kocioł, bo droga wąska, więc robi się korek... korek w lesie - niezła zabawa. Ta droga chyba jeszcze nigdy czegoś takiego nie widziała. Do przejechania 2 kilometry w dwie strony - łatwizna. Ta... łatwizna zajmuje nam 34 minuty. Po drodze kurz, błoto, kolejki do pieczątek. Ci którzy szli na wynik - wyczekali do końca i potem jechali na pełnym bucie, żeby zrobić najlepszy czas. Po przejeździe idziemy na trasę popatrzeć jak inni się męczą - przepraszam bawią, topią w błocie albo... robią pieczątkę w 45 sekund bez wysiadania z samochodu. Z daleka wyglądało to jak wieczorna mgła w dolinie - to nie mgła to tumany kurzu nad drogą. 

Wracamy na bazę, jest 21:00. Szybka naprawa mocowania amortyzatora - bez awarii nie ma jazdy. Kiełbaska z chlebem i jedziemy do hotelu. Część załóg nocuje w namiotach nad zalewem. Powstało całkiem spore offroadowe miasteczko. Jutro zrywka o 7:30 i cały dzień jeżdżenia po lesie i kamieniołomach, więc trzeba odpocząć. 

DZIEŃ DRUGI

Sobota, 9:30 - odprawa, robimy porządki w samochodzie i w drogę. O 11:00 będzie ruszała klasa TURYSTYK, ale my już tego nie zobaczymy... a może...  

Do przejechania był obowiązkowy prolog na nieużytku obok zalewu - do "zrobienia" 5 bramek, w dowolnej kolejności, na czas. Jedziemy jako jedni z pierwszych - parę minut i ruszamy na prawdziwą jazdę. Osiem odcinków specjalnych w okolicach Skarżyska -Kamiennej i Szydłowca. Jedziemy na pierwszy odcinek, najbliżej nad rzekę... nad rzekę... ostatnie wspomnienia znad rzeki to błocko po pachy. Zanim co idziemy obadać teren i jest gorzej - błocka nie ma, ale żeby zrobić pieczątki trzeba wjechać do rzeki. Łukasz wskakuje w wodery i wydaje wyrok – odpuszczamy, bo utopimy samochód. Ale okazuje się, że jedna pieczątka jest do zdobycia poza korytem rzeki. Podjeżdżamy i... nie mamy tuszu do pieczątki. Porządkowanie samochodu... taaa... Cóż grunt to kreatywność. Długopis, nóż i mamy tusz, ale i tak wracamy na bazę, bo jednak pudełeczko wygodniejsze w użyciu.  

Jedziemy na kolejne 3 OS'y położne koło siebie, wszystko po lesie. Przejazdy wąskimi przecinkami - Jeep czasem ledwo się mieści. Dobrze, że mamy "automatycznie" składane lusterka na sprężynach, bo inaczej trzeba by było mieć duże pudło nowych lusterek.  

Tak jak pisałem, na każdym OS'ie do zdobycia max. 3 pieczątki, ale liczy się czas a jazda czasem dosłownie na azymut. Najgorzej było zasugerować się "trochę przejechaną drogą" - trochę, to dobrze powiedziane, bo jak tu potem zawrócić?  Jakoś zawracamy - może nikt się nie przyczepi za nielegalny wywóz drewna z lasu - cały samochód w patykach i gałęziach - dobre maskowanie. Oczywiście zdarzało się błoto i ogromne kałuże, ale nigdzie nas nie wkleiło. Nieoceniona okazała się pomoc mieszkańców okolic, którzy przyszli popatrzeć na wariatów jeżdżących terenówkami po ich lesie: - Jedźcie tutaj do takiej lepszej drogi i tam po prawej macie pieczątkę numer 3. - dzięki chłopaki. Samochód, kierowca i załoga - dostaliśmy mocno w kość. Antek mówi, że czuł się jakby ktoś go pobił.... no zaiste, wertepy były straszne, gzy jeszcze straszniejsze, a do tego to, co mnie najbardziej rozbawiło - ścieżka rowerowa... chyba dla rowerów błotnych. Poszło nieźle, wszystkie potrzebne pieczątki zdobyte. Czas - pożyjemy, zobaczymy... 

Po drodze - coś się tłucze. Znowu krzyżak ?! No nie. Łukasz wpada pod samochód - spoko to "tylko" tłumik się naderwał na leśnych wertepach i kawał drutu ratuje sprawę. Można jechać dalej. Poźniej okazało się, że pogieliśmy mocowania resowów i tylny most jest przestawiony na bok o około 6 cm. 

A dalej? 4 OS'y w okolicy Szydłowca.  

Dwa kamieniołomy i dwie kopalnie piasku. Jest grubo. Pieczątki w takich miejscach, że albo trzeba by było wciągnąć samochód na linie na skałę (a nie ma się do czego zaczepić), albo utopić samochód po szyby. Część pieczątek robimy, część odpuszczamy. Bardziej przydajemy się innym załogom jako "kotwica" do wyciągania z opresji - to jest braterstwo terenowców - nie zostawią bez pomocy. 

Najlepszym przykładem jest załoga, która nie patrząc na wynik, ratowała kierowcę, który w ferworze walki, wykonał tzw. dacha, ale w wodzie i trzeba było gościa ratować tak na serio, bo zrobiło się naprawdę niebezpiecznie. Ostatecznie, pomimo krótkiego pobytu w szpitalu, wszystko skończyło się dobrze, a załoga ratowników dostała specjalną nagrodę FAIR-PLAY - brawo! 

Zjeżdżamy na bazę koło 18:00 - cały dzień jeżdżenia, wymagające odcinki - jesteśmy lekko wymęczeni, ale zadowoleni. Trochę strat w sprzęcie - gdzieś w lesie została ramka od reflektora i światło obrysowe (wystają tylko kable zasilające). Buda cała porysowana gałęziami, dobrze, że to głównie naklejki - da się zrobić. 

Na wszystkich zawodników czeka pożywna regeneracja: smaczna grochówka, karkówka, kiełbasa, chleb ze smalcem, ogórki kiszone, kawa, herbata. 

Zaczyna się zliczanie wyników i strat w sprzęcie.  

W zasadzie gdzie się nie ruszyć trwa licytacja co kto urwał, jak bardzo i czym to połatał, żeby dojechać - wielka, terenowa wspólnota.  

20:30 - zaczyna się rozdawanie nagród. Najpierw dzieci - wszystkie dostają dyplomy, medale i upominki - niesamowita radocha. Potem rozdanie nagród w poszczególnych klasach. Rozdajemy nasze puchary i nagrody sponsorów.  

Warto było walczyć o pierwsze miejsce, bo zestaw narzędzi NEO zacny - banan na twarz zwycięzców - bezcenny. 

Nagrody rozdane, namiot zwinięty, ruszam do domu. Pewnie znowu będę na swojej bazie przed północą, ale warto było. Niesamowita impreza, niesamowita społeczność.  

Następny rajd wygramy - jak zwykle ? 

To była pierwsza edycja NASZEGO RAJDU, a zjechało się aż 80 załóg, w tym najbardziej widowiskowe ZMOTY - to prawdziwy sukces, bo na nowych imprezach bywa różnie - nam się udało. Wierzę, że w kolejnej edycji weźmie udział jeszcze więcej samochodów i będziemy mogli promować nasze niezawodne narzędzia.  

Do zobaczenia już we wrześniu!  

Jacek Churski 

Więcej na stronie wydarzenia: https://www.facebook.com/events/427649734472895/?active_tab=discussion